Wiedźmo, powtarzaj za sobą: nie zaczynaj serii, z której nie masz przynajmniej kilku tomów pod ręką, ponieważ będziesz znowu chodzić po ścianach. Pamiętasz, co się wydarzyło w przypadku Burn For Me Ilony Andrews? Czekałaś trzy lata na drugi tom! Czy wyciągnęłaś z tego lekcję? Najwyraźniej – absolutnie nie. I właśnie dlatego teraz siedzę i ciężko wzdycham, ponieważ na drugi tom The Husky & His White Cat Shizun przyjdzie mi czekać prawie do lutego. Bo, umówmy się, 24 stycznia to właściwie już luty! Ale cóż, przyznam szczerze, po przejrzeniu pierwszego rozdziału w fanowskim tłumaczeniu miałam solidne podstawy, by sądzić, że historia Rou Bao Bu Chi Rou [1] w najlepszym wypadku będzie znośna, w najgorszym będę ją czytać na raty przez rok. No cóż, wyszło inaczej.
Èr Hā Hé Tā De Bái Māo Shī Zūn (chiń. 二哈和他的白猫师尊), jak w transkrypcji z języka chińskiego brzmi tytuł najnowszej serii powieści danmei wydawanej przez Seven Seas Entertainment, czytelniczkom i czytelnikom było znane, zanim trafiło na księgarskie półki w oficjalnym, opatrzonym ślicznymi ilustracjami wydaniu. Skąd ta wcześniejsza wiedza o tym tytule, skąd te (śliczne, seksowne) fan arty, na jakie można natknąć się tu i ówdzie na Twitterze czy innych mediach społecznościowych? Jak zwykle – dzięki tytanicznej, nieodpłatnej pracy fanowskich tłumaczek, które pewnego dnia stwierdziły, że mają za dużo czasu w swoim życiu i amatorski przekład doskonale ich z tej choroby uleczy. No przecież! Jeśli kojarzycie okoliczności wydania tytułów od Mò Xiāng Tóng Xiù, być może domyślacie się, do czego tu zmierzam: tak, w przypadku Erha, jak często skraca się ten tytuł, Seven Seas Entertainemnt zrobiło to samo, co poprzednio: kupiło tłumaczenie fanowskie, tym razem przygotowane przez Rynn i Jun. I wiecie co? Widać, że porządnie odrobili lekcje po pierwszych tomach książek MXTX – zdecydowanie redakcji dano więcej czasu, aby wyszlifować fanowskie tłumaczenie. To zupełnie inne doświadczenie niż pierwszy tom Heaven Official’s Blessing.
Mo Ran, wychowany w burdelu bękart, zdobył wszystko. Poziomem kultywacji przewyższył każdego i każdą, obwołał się cesarzem świata kultywatorów, powoli i systematycznie brutalną siłą podporządkował sobie wszystkie sekty, a na końcu przejął pełnię władzy nad całym światem śmiertelnikiem. Sam sięgnął po tytuł Taxian-juna i dopilnował, aby nikt nie był w stanie mu go odebrać. Swojego nauczyciela, który nie miał dla niego ani krztyny litości czy szacunku i pozwolił umrzeć miłości jego życia, Chu Wanninga, uczynił swoim niewolnikiem i seksualną zabawką aż po kres dni byłego mentora. Wtedy – został całkowicie sam: znudzony, z poczuciem bezgranicznego bezsensu dalszej egzystencji. W dniu, w którym jego kuzyn, Xue Meng, z jakim niegdyś pobierał nauki u Chu Wanninga w sekcie Shisheng Peak, wraz z innymi kultywatorami wciąż stawiającymi opór temu nowemu porządkowi ich świata postanowił zaatakować i zakończyć rządy tyrana, wielki i potężny Taxian-jun wziął śmiertelną truciznę i sam położył się do własnoręcznie wykopanego grobu. Tak skończyło się panowanie i życie Mo Rana.

A przynajmniej powinno – z niewyjaśnionych bowiem przyczyn największa szumowina świata dostała drugą szansę. Niespodziewanie bowiem jego świadomość cofnęła się w czasie, a on sam obudził się, mając znów 16 lat, w świecie, który nigdy nie doświadczył rządów Taxian-juna, w jakim jego największa miłość nadal żyła. Chociaż nieco skonfundowany, wciąż pamiętający siebie ze swojej przyszłości, postanawia tym razem przeżyć życie inaczej. Uratować tego, którego tak bardzo kocha. A przynajmniej wydaje mu się, że kocha. Niestety, Mo Ran nie grzeszy ani wykształceniem, ani zrozumieniem własnych uczuć.
Zacznijmy od stwierdzenia oczywistości: Mo Ran, którego poznajemy na początku powieści, jest skończonym skurwysynem i większość z nas poczuje przejmującą, gwałtowną potrzebę utopienia go w pierwszej lepszej kałuży. Patrząc obiektywnie – patrząc na jego cechy, postępowanie, jak i czytając wewnętrzne monologi, trudno uwierzyć, że mamy do czynienia z głównym bohaterem, a nie – głównym złolem serii. Dlatego początkowe rozdziału The Husky… są takie trudne – Mo Rana w tym wydaniu po prostu nie da się lubić, wręcz oddychamy lżej w momencie, gdy postanawia zakończyć swoją egzystencję na ziemskim padole. Czy później jest lepiej? Niekoniecznie – odrodzony Taxian-jun posada wszystkie swoje wspomnienia, nawyki oraz wypaczony charakter. Tym, co go trochę ratuje (i nasz komfort wynikający z lektury), to fakt, że tym razem naprawdę stara się zmienić swoje zachowanie, być chociaż odrobinę lepszym, a także – pomimo naprawdę paskudnego bagażu – jest jednak dorosłym, 32-letnim facetem i ma co nieco bardziej poukładane w głowie. Dzięki temu nieco lepiej panuje nad tym, co i gdzie robi, przynajmniej na swoje standardy. Również dokładnie przez to przyniósł do swojego nowego-starego życia obsesję na punkcie Chu Wanninga – człowieka, wobec którego żywi ogromną urazę, ale również, o którego jękach rozkoszy oraz ciele nie może przestać myśleć. I tak, jako czytelniczki i czytelnicy, od razu łapiemy, o co tu chodzi – tylko nasz niegdyś wielki, przepotężny władca świata śmiertelników wypiera prawdziwe źródło swojej niezdrowej fiksacji jak profesjonalista.

Ten wątek nie wszystkim będzie odpowiadał – ta manifestująca się negatywnymi emocjami oraz niezbyt ciekawymi pragnieniami obsesja przewija się przez cały pierwszy tom, sprawiając, że naprawdę ciężko nam zapałać do byłego tyrana cieplejszym uczuciem. Właściwie największa przyjemność w wielu rozdziałach sprawia nam czytanie o tym, jak Mo Ranowi 2.0 tu i tam pakuje się w kłopoty, a także, gdy to, jak się miota, gdy nie może kogoś zamordować, ponieważ nie jest już swoim starym sobą. Generalnie – dobrze mu tak.
Na zachowanie Mo Rana 2.0 duży wpływ ma fakt, że ponownie pieczę nad jego zachowaniem oraz nauką dzierży niesamowicie zdolny, przystojny i poniekąd znienawidzony przez naszą główną szumowinę Chu Wanning. Ten sam, który słynie wśród uczniów z żelaznego trzymania się zasad oraz bardzo szybkiej utraty równowagi – nazwanie go cholerykiem to trochę obrażenie choleryków. Nauczyciel Mo Rana ma prawie ujemną zdolność panowania nad swoimi nerwami, z nawet najgłupszej przyczyny grozi innym, że ich wychłoszcze, bądź wprost przywołuje jedną ze swoich trzech świętych broni, bat Tianwen i spuszcza innym łomot, nie rzadko aż do kości. Nietrudno więc zrozumieć, dlaczego nasz ex-tyran może mieć jednak nosić ze sobą całkiem pokaźny garnuszek negatywnych emocji kierowanych do Chu Wanninga. Ponadto bohater ten, poza panowaniem nad gniewem, ma również ogromne problemy z wyrażaniem emocji i społecznymi interakcjami, co – jak sugeruje tom pierwszy The Husky… – może mieć swoje źródło w jego przeszłości. Albo i nie, wszystko zależy od tego, jak Rou Bao Bu Chi Rou postanowiła go właściwie napisać.

Zresztą, gdy Chu Wanning sam w wybuchu wściekłości postępuje niezgodnie z przyjętymi wartościami w sekcie, oddaje się dobrowolnie naprawdę okrutnej karze. W końcu jak Starszy (Elder) powinien świecić przykładem dla młodych, nawet jeśli inni starsi członkowie sekty raczej zasłoniliby się statusem i udawali, że wszystko jest w porządku, niż poddali się chłoście. Tymczasem Chu Wanning przyjął na siebie – i to dość szybko od reinkarnacji Mo Rana, bo już po pierwszej ich wspólnej misji – naprawdę okrutną chłostę pomimo tego, że niecałe kilka godzin wcześniej poharatał go wściekły duch, gdy bronił własnym ciałem naszego protagonistę. Byłaby to może znacząca, rezonująca w nas scena, gdyby nie to, że poziom sponiewierania bohaterów (i to nie tylko z rąk Chu Wanninga) bywa tak groteskowy, że trudno traktować je poważnie. Po prostu czytamy dalej, żeby zobaczyć, jak na takie zachowanie znienawidzonego nauczyciela zareaguje Mo Ran. Raczej się tym nie przejmujemy – w końcu to pierwszy tom długiej serii o tej dwójce, więc raczej na pewno przeżyją.
Musimy też pochylić się nad tym, jak prezentuje się The Husky… od strony romansowej, ponieważ podoba się to niektórym, czy nie – ta wydawnicza nowość od Seven Seas Entertainment jest romansem z elementami przygodowymi. I to, po prostu, widać. Od samego początku Mo Ran dość obsesyjnie wspomina erotyczne chwile spędzone z Chu Wanningiem i bynajmniej nie dlatego, że napawają go one wściekłością czy nienawiścią. Emocje i namiętności naszego głównego bohatera stanowią trzon wszystkich wydarzeń, jakie znalazły się w tym tomie – i wypadają one całkiem nieźle. Jak wspominałam – bycie świadkiem mąk Mo Rana przynosi sporo radości, o czym Rou Bao Bu Chi Rou wydaje się doskonale zdawać sprawę, w końcu wciąż prowadzi go tak, aby musiał stawić czoła swoim uczuciom, przed czym, oczywiście, ucieka w zaprzeczenia, jak na upartego osła przystało.
Dlaczego więc The Husky & His White Cat Shizun zdobyło moją sympatię? Chyba przede wszystkim cierpieniami zadufanego w sobie i przekonanego o własnej nieomylności oraz wspaniałości Mo Rana. Jego udawanie przed samym sobą, że nie, wcale a wcale nie jest zakochany w Chu Wanningu, nawet jeśli wszystkie jego reakcje, fantazje oraz powracające wspomnienia temu przeczą. Lubię romanse, nie mam problemu z takimi rozwiązaniami fabularnymi, wręcz dopada mnie chęć przygotowania popcornu i oglądania tego przedstawienia. Na razie Rou Bao Bu Chi Rou sprawnie wykorzystuje to rozwiązanie, bez zbytniego zanudzania – jak będzie dalej, zobaczymy. Bo sprawdzić, na pewno sprawdzę. W końcu zaczęłam od jęczenia, że następny wcale nie wyjdzie w styczniu, tylko w lutym, bo ten 24 stycznia to już właściwie luty.
[1] Rou Bao Bu Chi Rou tłumaczy się jako „Meatbun Doesn’t Ear Meat”, czyli Mięsnabułeczka Nie Je Mięsa.
Metryczka
- Liczba tomów: ok. 7+ (311+39 rozdziałów)
- Data wydania: 15 listopada 2022 (tom 2)
- Wydawca amerykański: Seven Seas Entertainment
- Tytuł oryginału: 二哈和他的白猫师尊 (Èr Hā Hé Tā De Bái Māo Shī Zūn)
- Demografia: josei
- Gatunek: danmei ・ xianxia