Dobra, doczekałam się drugiego tomu Soli z pieprzem i puddingu od Yufuko Suzuki, przeczytałam, a potem wiecie, co się stało? Rozpoczął się dramat czekania na tom ostatni. Jakby ktoś się zastanawiał, czemu tak wolno przedstawiam wam kolejne tomy serii, odpowiedź jest prosta: ponieważ czekanie na kolejne części ma osobny krąg piekielny, a w nim pudełko z moim imieniem. Dlatego tak płakałam przy The Husky & His White Cat Shizun. A żeby było mało – wydanie ostatniej części przygód Haruhi i Nagato przypada na 25 stycznia. To właściwie w lutym! Dlaczego ja to sobie robię, no dlaczego? Pociesza mnie w tym wypadku fakt, że nie muszę czekać na kolejne milion tomów, a tylko na jeden. WYTRZYMAM.
Zanim zaczniemy – przyjmuję zakłady, jak często przekręcę tytuł. Przy pierwszym tomie wykazałam się nadzwyczajną kreatywnością i na pięć użyć, poprawnie wymieniłam go raz. RAZ. Tak więc, jakby co – bawcie się dobrze, autografy rozdaję na konwentach.
Przypomnijmy sobie: Nagato Sunohara, ponad czterdziestoletni kaligraf, pojawił się w życiu ledwo odrosłej od dwudziestki Haruhi, operatorki maszyn ciężkich, zupełnie niespodziewanie i, głównie, przez alkohol od razu jako mąż. Chociaż następnego dnia rano nasza główna bohaterka była bardzo zażenowana swoim wyskokiem, oboje postanowili, że przez jakiś czas pozostaną w tym układzie: ona będzie miała żelazny argument (albo zaporę) przed próbującym ją wyswatać ojcem, a on miejsce do pomieszkania, zanim znajdzie nową pracę po przeprowadzce z Nagoyi i zarobi na własne. A potem się w sobie naprawdę zakochali. Minęło już kilka miesięcy, Haruhi trochę się ogarnęła, nawet zaczęła po sobie sprzątać i nie łazi już półnaga, pomna opierdzielu od męża. Nagato złapał tymczasowe zlecenie na uczelni, będzie miał również okazję pokazać swoje prace na wystawie obok współczesnych mistrzów kaligrafii. Ich pożycie układa się dobrze, chociaż nie jest pozbawione zgrzytów oraz nerwów i to nawet niezwiązanych jeszcze z wtajemniczeniem ojca w nową sytuację życiową Haruhi.
Pierwszym nadciągającym, możliwym kłopotem jest wizyta Ayi, byłej współlokatorki naszej głównej bohaterki, dużo bieglejszej w sztuce porywu niż świeżo upieczona pani Sunohara. Drugim – ponowne pojawienie się na orbicie przyjaciela z dzieciństwa Haruhi, Hibikiego, i to takiego, który a) skrycie się w niej podkochiwał, b) z chęcią przystał na sugestię jej ojca, by się hajtnęli i c) nie bardzo umie się poddać, nawet gdy dowiaduje się, że ukochana ma już partnera, ani gdy odkrywa, że ten partner to w sumie mąż. Jak poradzą sobie z tymi kłopotami nasi bohaterowie?
Ogólnie rzecz biorąc, całkiem dobrze – głównie dlatego, że Yufuko Suzuki nie do końca potraktowała pojawienie się „tych trzecich” jak kłopoty czy zagrożenie. Co – zwłaszcza w narracji romansowej – nie jest aż takie częste, głównie dlatego, że odchodzi od standardowego schematu takiej opowieści (pamiętajcie, wykorzystywanie istniejących rozwiązań w historiach gatunkowych to niekoniecznie jest coś złego!). Mangaka więc zamiast budowania pełnych burz emocji scen zazdrości, niepewności i niepokoju o wierność partnerską, tak często nadające ton oraz dynamikę romansu, poszła w nieco inną stronę – wykorzystała Ayę i Hibikiego bardziej „rzeczywiście”, jako bodźce do pogłębienia związku państwa Sunohara poprzez nie wzajemne animozje, a zrozumienie siebie nawzajem. Fakt, Suzuki mogła to zrobić lepiej, żeby nie powiedzieć – dokończyć to odejście od schematu, a nie jedynie nieco z niego zboczyć. Między innymi dlatego przy okazji niezapowiedzianej i niespodziewanej wizyty Ayi Haruhi wpada w lekką histerię napędzaną jej brakiem wiary we własną atrakcyjność dla męża (i, pośrednio, również w jego wierność, ale nasza bohaterka jeszcze nie do końca łączy ze sobą te kropeczki), co później mangaka tłumaczy zerowym doświadczeniem protagonistki w kwestii związków. Z jednej strony szkoda, z drugiej – szybkie element humorystyczny połączony z zachowaniem Nagato oraz wyciągnięciem wniosków przez panią Sunohara trochę nam to rekompensuje. Tak czy inaczej: dramatycznych scen nie ma, są tylko te pełne paniki i późniejszego wyciągnięcia wniosków oraz wykazanie się zaufaniem do męża.
Poza tym odejściem od standardowego prowadzenia romansowej narracji drugi tom Soli z pieprzem i puddingu oferuje nam opowieść na podobnym, co poprzednio poziomie: uroczą, sprawnie napisaną, z elementami humorystycznymi opartymi głównie na docieraniu się głównej pary. Codzienność Nagato i Haruhi, choć teraz już oficjalnie zakochanych i spędzających wspólnie czas również w łóżku, niewiele różni się od tej początkowej – no może z tym wyjątkiem, że pan mąż więcej pracuje, więc mniej jest go w domu. Dynamika ich relacji pozostaje jednak podobna, do poprzedniej, z zachowaniem elementu dbania o siebie nawzajem. Od strony fabularnej scen erotycznych nie uraczymy, ale to raczej było do przewidzenia po poprzedniej części – więcej w mandze Suzuki wątków obyczajowych i okruchów życia niż pieprznego romansidła. To też dobrze, zwłaszcza że nieźle sobie z nimi radzi, a przedstawiane nam sceny intymności, są pełne ciepła i czułości (nawet jak się tam raz Nagato na Haruhi wkurzył, to nie zapędził się tak, jak co poniektórzy bohaterowie potrafią, wciąż jednak jak na tę mangę przesadził z reakcją) – służą przede wszystkim budowaniu związku bohaterów i pokazaniu nam, że ów ma się całkiem dobrze. A z drugiej strony mangaczce nie za dobrze wychodzi rysowanie kadrów z elementami gry erotycznej – przytulanie, wspólne leżenie wychodzą jej fajnie, ale całowanie z elementami podgryzania na przykład już niekoniecznie. Możliwe, że w tym wypadku jestem ciut rozpuszczona przez mangi BL, acz będę obstawać przy swojej ocenie.
Chociaż drugi tom opowieści o państwie Sunohara wciąż cieszy czytelnicze serduszko, wyraźnie mamy do czynienia z częścią przechodnią, mającą odpowiednio bohaterów „ustawić” do czekającego ich finału oraz spotkania z ostatecznym bossem (ojcem Haruhi). To dlatego pojawiają się postacie z przeszłości naszej bohaterki – interakcje i z Ayą, i z Hibikim więcej nam mówią o tak o samej głównej bohaterce, jak również o reakcjach Nagato na różne sytuacje, w tym te mniej komfortowe. Dlatego pewnie Suzuki zdecydowała się poświęcić sporo czasu antenowego samemu ponownemu spotkaniu Haruhi i Hibikiego w jej rodzinnym domu i odsunąć w czasie spotkanie z ojcem (ewentualnie tak to sobie wymyślił wydawca, ale tego nie wiemy). Finał tomu zmienia nieco nastawienie naszych protagonistów, doprowadzając do tego, że wspólna wizyta w domu rodzinnym Haruhi jest już, właściwie, nieunikniona. I dobrze – na nią w końcu wciąż czekamy z pudełkiem popcornu w jednej ręce.
Po zakończeniu głównej opowieści czekają nas kolejne dodatki, wśród których znalazł się bonusowy rozdział, na który warto zwrócić uwagę. Nagato został zaproszony na przyjęcie jednego z mecenasów sztuki, będącego zresztą jego fanem. Poszedł sam – jednak dzięki niewielkimnieznoszącym sprzeciwu machinacjom pani Aoshimy, Haruhi również się tam pojawiła, po odpowiednim make over. Była kochanka Nagato nie zrobiła tego z czystości serca (a przynajmniej nie tylko) – z ogromną satysfakcją opowiedziała wszystkim obecnym paniom o tym, jak to ich idol jest permanentnie zajęty. A jak sobie poradziła nasza marząca o karierze pilotki Gundamów bohaterka? To już zobaczycie same i sami.
Podsumowując: drugi tom Soli z pieprzem i puddingu jest wciąż uroczy, zabawny, obyczajowy i dokładnie taki, jakiego nam potrzeba na rynku mang dla dorosłych kobiet. I jakimś cudem muszę teraz wytrzymać do końca stycznia.
PS Podsumowanie czytelnicze i roku pojawi się w następny wtorek, ponieważ recenzja drugiego tomu Soli… rodziła się ciut za długo przez wzgląd na około i poświąteczną transformację mojego mózg w pieroga.
Za tom bardzo dziękuję Wydawnictwu Kotori i mangastore.pl.
Metryczka
- Liczba tomów: 3
- Wydawca polski: Kotori
- Data wydania polskiego: 11.2022
- Tytuł japoński: ゴマ塩とぷりん (Gomashio to purin)
- Wydawca oryginalny: BookLive (Zulet!)
- Data wydania japońskiego: 2020
- Demografia: josei
- Gatunek: romans
Dziś wyjęłam z paczkomatu, ale poczekam z czytaniem, aż będę miała całość. Po co fundować sobie takie katusze ;)
PolubieniePolubienie
A CO MAM CIERPIEĆ SAMA :D
PolubieniePolubienie
No dobra, to przeczytam.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
<3
PolubieniePolubienie