No tak się miłości nie wyznaje – „Historia o niekończącym się nieszczęściu” Chise Ogawa

Mam wrażenie, że właściwie każdą recenzję mangi, książki, filmu czy serialu o miłości mogłabym rozpoczynać od stwierdzenia: „Gdyby tylko ze sobą, cholera jasna, pogadali…”. Nie inaczej jest w przypadku Historii o niekończącym się nieszczęściu Chise OGAWY, sequelu Gry uczuć, w której to mandze prosta, szczera rozmowa zaoszczędziłaby głównym bohaterom całej gamy problemów i cierpień. A to nie jedyna bolączka tej historii, niestety.

Głównym bohaterem Historii o niekończącym się nieszczęściu jest znany już nam starszy Udo – Takayuki, ten zmieniający partnerów i partnerki jak rękawiczki elegancik, który więcej miesza niż pomaga innym. A przynajmniej takiego poznać go mogłyśmy w Grze uczuć, gdzie dał się we znaki głównym bohaterom. Tym razem kłody pod nogi będzie rzucał sam sobie, chociaż powinien jedną z nich się palnąć w łeb. Takayuki po latach natyka się na imprezie na swojego dawnego kolegę z gimnazjalnej drużyny koszykówki – Seijiego Kiyotakę, w którym był (i nadal jest) beznadziejnie zakochany. Wówczas niższy od niego chłopak, stał się wysokim, wysportowanym mężczyzną, a pozostał dobrym, współczującym oraz uważnym człowiekiem. Wciąż również zwracał uwagę głównie na drobne, długowłose kobiety. Nadal również żywił do Udo niezbyt pozytywne uczucia – ale nie było w tym niczego dziwnego, nasz szarmancki bohater odbił mu dziewczynę (z zazdrości), aby potem ją porzucić. Ich ponowne spotkanie nie należało zatem do najserdeczniejszych, a bliskość alkoholu sprawiła, że sfrustrowany Kiyotake przesadził z piciem. Widząc, jak spotkana na imprezie dziewczyna chce pomóc jego ukochanemu, Takayuki przejął pijanego i w niezbyt miłych słowach kobietę spławił. A potem, w samochodzie, gdy Seiji zasnął, nie był w stanie trzymać łap przy sobie.

Chyba wiecie, w którą stroną to ponowne spotkanie się potoczyło – niestety, Ogawa sięgnęła tutaj po jeden z bardziej rozpowszechnionych narracyjnych chwytów w boys’ love: „tak cię kocham, że cię zgwałcę”. Przyznaję, że to jeden z powodów, dla których czytałam Historię o niekończącym się nieszczęściu bardzo długo, sama scena może nie należy do wyjątkowo niekomfortowych, ale molestowanie pijanego, nieprzytomnego człowieka seksowne po prostu nie jest. A przy takim wyjściowym rozstawieniu pionków, już istniejącym napięciu mangaka miała naprawdę spore pole manewru, nie musiała korzystać akurat z tego rozwiązania. Nie mogę również napisać, że „nie umiała inaczej”, ponieważ dalsza część tej mangi pokazuje dobitnie, że owszem – umiała. Następujące po seksie z nieprzytomnym Kiyotaką kadry wciągają, a istniejące pomiędzy oboma napięcie nie ma niczego wspólnego ze wspomnianym gwałtem. Równie dobrze mogło go po prostu nie być.

No właśnie – widzicie, Takayuki, chociaż próbuje utrzymać wizerunek zadbanego playboya, w istocie pielęgnuje w sobie poczucie skrzywdzenia oraz odrzucenia. Zamiast więc spróbować naprawić relację z Kiyotake, po prostu od niej ucieka, nie próbuje się bronić przed oskarżeniami o bycie dupkiem (w sumie byłoby to trudne, ponieważ nim jest) – właściwie po prostu tkwi sobie w swoim poczuciu beznadziejności i tapla się we własnym nieszczęściu. Nie powiem, może to brzmieć całkiem mało realistycznie, ale w zasadzie ludzie naprawdę tak się zachowują, wybierając znane nieszczęście nad to, którego mogliby doświadczyć, próbując zmienić swoją sytuację. Strach ma też tu sporo do rzeczy. Taka konstrukcja bohatera sprawa jednak, że całą sprawczość w kwestii związkowej otrzymuje drugi bohater – a ten twierdzi głośno, że Takayukiego nie cierpi. Nie jest to jednak nic, czego nie dałoby się zmienić przez dłuższe przebywanie obu panów w swoim towarzystwie i, no wiecie, rozmowę. Tutaj Ogawa też poszła, niestety, na lekkie skróty, pozostawiając wszystkie najważniejsze wyzwania na finał opowieści o starszym Udo i jego nieodwzajemnionej miłości. Sama końcówka jest satysfakcjonująca, więc nie mogę z czystym sumieniem uznać takiej decyzji za niezbyt trafną – tutaj przemawia przeze mnie po prostu zmęczenie ciągłymi brakami komunikacyjnymi między bohaterami. Bo ile można?

W tomie Historii o niekończącym się nieszczęściu znajdziemy również przyjemnego, zabawnego shorta o znanej z Gry uczuć parze – równie lekkiego i przyjemnego, co poprzednio. Poznamy również mamusie Mikiego, co wyjaśni nam naprawdę wiele, jeśli chodzi o zachowanie tego zreformowanego i jakże oddanego swojemu ukochanemu playboya. Zresztą i Miki, i młodszy Udo w głównej historii tego tomu również odegrają ważną rolę. Zwłaszcza ten ostatni, mając dość durnych zagrywek brata, weźmie nieco sprawy w swoje ręce. Dobrze wiedzieć, że ktokolwiek w tej rodzinie ma krztę rozsądku.

Generalnie rzecz ujmując, mam mieszane uczucia względem Historii o niekończącym się nieszczęściu – pierwsza połowa tego tomu mnie strasznie wymęczyła, Takayukiego miałam ochotę utopić w kałuży błota i zadzwonić na policję. To, że nie spotkała go kara za ten numer w samochodzie, również mi się nie podoba. Ale już późniejsze przedstawienie tych ucieczek-pogoni i taplania się we własnym nieszczęściu – przedstawionego całkiem zresztą sprawnie – wypadło o wiele, wiele lepiej.


W skład serii wchodzą:

  1. Gra uczuć
  2. Historia o niekończącym się nieszczęściu
  3. Miłosna historia o nieszczęściu i grze uczuć
  4. Recepta na niekończące się nieszczęście

Metryczka

  • Liczba tomów: 1
  • Wydawca polski: Dango
  • Data wydania polskiego: 19.4.2021
  • Tytuł japoński: 終わらない不幸についての話 (Owaranai fukou ni tsuite no hanashi)
  • Wydawca oryginalny: Kaiousha (Gush)
  • Data wydania japońskiego: 2013
  • Gatunek: boys’ love

Skomentuj