Cierpienia upartych zakochanych w „The Husky & His White Cat Shizun” #4 Rou Bao Bu Chi Rou, recenzja powieści

No wreszcie! Nie tylko grzecznie doczekałam się na tom czwarty The Husky & His White Cat Shizun – przypomnę, że warunkiem było skończenie wpisu o dwóch poprzednich częściach – to wreszcie fabuła romansowa rusza z kopyta i to tak, że aż się kurzy. Tym razem nie tylko Mo Ran 2.0 jest durnym ciapciakiem, co sprawia, że akcja nabiera porządnych rumieńców.

Czytaj dalej

Co tu się i dlaczego tak długo? „The Husky & His White Cat Shizun” #2–3 Rou Bao Bu Chi Rou, recenzja powieści

Jakoś tak wyszło, że po przeczytaniu drugiego tomu The Husky & His White Cat Shizun zupełnie straciłam serce do tej serii, przez co zaczęta w kwietniu zeszłego roku notka o niej nigdy nie powstała. Teraz, trochę z nudów i desperackiej fali nic-mi-nie-pasuje złapałam za trzecią część tej historii i… no, kliknęło. Do tego stopnia, że dorwanie się do tomu czwartego służy mi właśnie za bardzo skuteczną marchewkę. Co się wydarzyło, że aż tak się obraziłam, a co zmieniło, że właściwie jęczę do swojego odbicia i wytykam sobie bycie okrutną wiedźmą? Zobaczmy!

Czytaj dalej

Jeszcze chwilę. „Sasaki i Miyano” #3–4, recenzja mangi

Jest pewna zaleta dłuższych serii, o jakiej rzadko się wspomina – sięgając po kolejne tomy, wiemy, czego możemy się spodziewać po samej historii, niezależnie od tego, co się w niej właściwie wydarzy. Każda następna część kontynuuje jakiś schemat, utrzymuje atmosferę, zwraca uwagę na podobne elementy opowieści. Po pierwszym tomie Heartstoppera wiemy, że autorka poświęci sporo przestrzeni zdrowiu psychicznemu oraz walce z własnymi demonami, jednocześnie budując między bohaterami głębokie relacje. W przypadku mangi Shou HARUSONO taką pewność mamy w kwestii tego, że będzie to miła, przyjemna opowieść o dwójce chłopaków, których powoli zaczyna łączyć coś więcej niż tylko zainteresowanie mangami boys’ love. I takie właśnie są dwa kolejne tomy Sasakiego i Miyano – wyważone, nieśpieszne, pełne poszanowania granic drugiej osoby.

Czytaj dalej

Druga szansa ex-tyrana. „The Husky & His White Cat Shizun” #1 Rou Bao Bu Chi Rou, recenzja powieści

Wiedźmo, powtarzaj za sobą: nie zaczynaj serii, z której nie masz przynajmniej kilku tomów pod ręką, ponieważ będziesz znowu chodzić po ścianach. Pamiętasz, co się wydarzyło w przypadku Burn For Me Ilony Andrews? Czekałaś trzy lata na drugi tom! Czy wyciągnęłaś z tego lekcję? Najwyraźniej – absolutnie nie. I właśnie dlatego teraz siedzę i ciężko wzdycham, ponieważ na drugi tom The Husky & His White Cat Shizun przyjdzie mi czekać prawie do lutego. Bo, umówmy się, 24 stycznia to właściwie już luty! Ale cóż, przyznam szczerze, po przejrzeniu pierwszego rozdziału w fanowskim tłumaczeniu miałam solidne podstawy, by sądzić, że historia Rou Bao Bu Chi Rou [1] w najlepszym wypadku będzie znośna, w najgorszym będę ją czytać na raty przez rok. No cóż, wyszło inaczej.

Czytaj dalej

Bóg bez świątyni i godności, ale z sercem. „Heaven Official’s Blessing” #1 Mò Xiāng Tóng Xiù

Wiecie, strasznie trudno zabrać się za recenzję powieści, która prawie 1:1 została zekranizowana. Mam wtedy straszne wrażenie, że się powtarzam, wszyscy to już przecież wiedzą i w ogóle, dlaczego tu jestem. No tym razem na to ostatnie znam odpowiedź – obiecałam wam, że prędzej czy później (raczej później), na blogu pojawią się recenzje wydawanych przez Seven Seas powieści Mò Xiāng Tóng Xiù. Zaczniemy od pierwszego tomu Heaven Official’s Blessing (Tiān Guān Cì Fú), o którego animowanej adaptacji już na łamach bloga pisałam i stąd te moje wewnętrzne jęczenie, że przecież o tym już było.

Czytaj dalej

Gdy fundashi zaczyna żyć życiem bohaterów BL-ek. „Sasaki i Miyano” #1–2  Shou Harusono, recenzja mangi

Gdy wszyscy mówią ci, że coś jest urocze, wspaniałe i takie puchate, że aż ma się człowiek ochotę w tym wytarzać – to pewnie mają rację. No i rzeczywiście, Sasaki i Miyano od Shou HARUSONO sprawia, że człowiek odzyskuje wiarę w świat oraz ludzi, a na dodatek wszystko zaczyna wydawać się nieco bardziej znośne. A czasem to nawet pomyśli, że Momose i Hanako z Wotakoi Fujity miałyby dopiero używanie, gdyby znalazły się w tej samej przestrzeni co tytułowi bohaterowie tej mangi. Wiem, że ja bym miała – wy zapewne również.

Czytaj dalej