Emocjonalne wrzenie, czyli Zakochanego Tyrana niekonieczny koniec

Słowa Souichiego uderzyło prosto w serce. Czyżby Wielka Epicka Miłość okazała się tylko niespełnionym pragnieniem? Morinaga wiedział, że nie będzie łatwo – zwłaszcza biorąc pod uwagę to, jak związek się zaczął. Ale w końcu przetrwał przez te siedem tomów, prawda? Więc może jednak uda się tę totalną katastrofę jakoś rozwikłać? Zapewne, jeśli tylko Souichi i Morinaga zaczną ze sobą rozmawiać, a nie tylko na siebie wrzeszczeć.

Na tym etapie historii wiele spraw zostanie nareszcie rozwiązanych, decyzje podjęte, serca zamknięte lub otwarte. Siódmy tom zostawił nas w krytycznym momencie charakterystycznym dla większości romansowych narracji – zamykająca go wielka awantura ma potencjał, aby na zawsze rozdzielić kochanków. Właściwie wszystko zależy od tego, do jakich dojdą wniosków, czy i jakie wsparcie otrzymają od przyjaciół, rodziny, przypadkowo spotkanych osób. A także – czy w końcu sami przed sobą przyznają się do tego, co do siebie czują (czytelnicy już wiedzą, że się kochają, jak zawsze to protagoniści się ociągają z podobnymi wnioskami). Cały skomplikowany i zdecydowanie mniej wybuchowy niż na początku serii proces możemy prześledzić w ósmej, (przed)ostatniej odsłonie Zakochanego Tyrana. Nie będzie łatwo, ten wielki splątany kłębek emocji, oczekiwań, pożądania oraz strachu, jaki Takanaga zaplątała przez wszystkie poprzednie części nie podda się tak po prostu. Pytanie więc, czy Souichiemu i Morinadze starczy cierpliwości, czy też, Senpaiowym sposobem, wyjmą miecz, przetną go na pół i… no właśnie, co wtedy?

Ósmy tom Zakochanego tyrana, zgodnie z oświadczeniem autorki w posłowiu, kończy oficjalną historię Souichiego i Morinagi. Musi się w nim wiele zadziać w kwestii rozwoju romansu, a nie tylko doprowadzania do kolejnych łóżkowych/podłogowych/podpłotowych erotycznych ekscesów. I rzeczywiście – ta część wciąga w wir emocjonalnych rozterek i nieporozumień jak huragan, wywołuje również chęć uduszenia jednego bądź drugiego pana za jego upór, głupotę, przeanalizowanie problemu, a przede wszystkim – za brak chęci rozmowy. Ciekawe jest również to, że właściwie po raz pierwszy w przeciągu całej serii Takanaga postanowiła większy akcent na uczucia samego Senpaia, a dokładniej, sprawiła, że kilka celnych uwag młotkiem wbiło Morinadze do głowy, że powinien w końcu wyobrazić sobie, jak się czuje jego ukochany i wyciągnąć z tego wnioski.

Ósmy tom Zakochanego Tyrana jest okazały, liczy sobie bowiem dwieście dwadzieścia cztery strony, w których skład wchodzi pięć rozdziałów, dodatek, posłowie oraz dodatkowe ilustracje: jedna na początku, kolorowa, na kredowym papierze, a także dwie czarno-białe na końcu. Dodatkowa historia stanowi właściwie uzupełnienie głównej, prezentuje czytelniczkom i czytelnikom punkt widzenia Souichiego w kluczowych momentach prowadzonych z punktu widzenia Morinagi. Chociaż jest to miły gest ze strony Takanagi, że pozwoliła nam zajrzeć również w procesy decyzyjne Senpaia, niekoniecznie dobrze wpływa to na samą historię, ale tutaj będzie to już kwestia odbioru indywidualnego. Samo wydanie pozostaje jak zwykle na wysokim poziomie przygotowania edytorskiego oraz redakcyjnego. Wprawdzie znajdziemy dwa językowe potknięcia, nie są one jednak jakoś wielce rażące dla niewprawnego redakcyjnie oka.

To samo posłowie zapowiada jednak, że Takanaga do Souichiego oraz Morinagi wróci i, rzeczywiście, w 2014 roku w Japonii ukazał się kolejny tom z serii przygód erotycznych naszych niezbyt uczuciowo rozgarniętych bohaterów. A także – Takanaga pracuje nad tomem… dziesiątym. Tak więc Zakochany Tyran wraca na wydawnicze salony. Co wspaniałe, Kotori zamierza wydać ten dziewiąty tom w drugiej połowie 2015 roku. Na tomik oraz dalsze plany pozostaje nam niecierpliwie czekać.

PS. Będzie notka podsumowująca całą serię, jak tylko się wyplączę z innych notek.

zt8_okladka

Skomentuj