Po co komu sensowny wątek główny, czyli słów kilka o „The Heirs” (2013)

Zacznijmy od tego, że jestem psychofanką dramy Hana Yori Dango (tej japońskiej, z Matsumoto Junem i Oguri Shunem), więc kiedy na początku roku szukałam jakiejś dramy do obejrzenia The Heirs wydawało się wręcz idealne. Oni bogaci, ona biedna, szkoła dla elit – brzmiało jak koreańska próba podjęcia podobnego tematu co HYD, na dodatek okraszona odpowiednio plastikowo-nierealistyczną rzeczywistością dramową. Brzmiało jak cudowne oglądajło na zimny, wietrzny i pełen śniegu początek roku.

the-heirs-001

Duży plusem była też obsada – w rolę Kopciuszka wcieliła się Park Shin Hye, a w pozostałych rolach można zobaczyć również Kang Min Hyuka (Heartstrings aka You’ve Fallen For Me) oraz Kim Sung Ryung (You’re Beautiful). The Heirs (kor. 상속자들) zapowiadało się cudownie, ale, niestety, okazało się co najwyżej średnie. Ładne, wizualnie, ale wciąż średnie. Choć muszę przyznać, że było dużo dramy w tej dramie, a moje serce zdobyła Bitwa Bodyguardów – naprawdę znajdziemy tutaj taką scenę. Dużym plusem okazały się postacie drugoplanowe, które wyszły trochę mimochodem.

Uwaga, w tej notce znajdziecie sporą dawkę narzekania i trochę spoilerów.

Największym problemem okazał się główny wątek romansowy pomiędzy Kopciuszkiem (Cha Eun Sang, czyli Park Shin Hye) a Księciem (Kim Tan, czyli Lee Min Ho). Ona jest córką niemogącej mówić służącej, wyrywającą sobie rękawy po szkole, żeby móc związać koniec z końcem, podczas gdy jej starsza siostra studiuje w Stanach Zjednoczonych, ma wspaniałego chłopaka i żyje amerykańskim snem (a przynajmniej tak sądzi Eun Sang). On, z kolei jest drugim synem szefa wielkiego chaebola (czegoś na kształt rodzinnej korporacji), spłodzonym nie z żoną, a z kochanką i zesłanym przez swojego brata (którego matką jest wcześniejsza żona owego szefa) do Ameryki, żeby ten nie mógł odebrać mu pozycji CEO firmy. Tak, ja wiem, jak to brzmi, ale to naprawdę tak było. Kim Tan mieszka sam w wielkiej posiadłości, używa życia (bo brat mu tak powiedział) i uczy się w międzynarodowej szkole w Kalifornii, surfuje i wpada w nastoletnie kłopoty. Dodam tylko, że poznajemy go w roku jego osiemnastych urodzin, a w Stanach mieszka od trzech. Czy ja wspominałam, że mieszka sam? Eun Sang dowiaduje się, że jej siostra wychodzi za mąż, a matka chce jej przesłać wszystkie posiadane przez nich pieniądze, więc postanawia wręczyć je sama i kupuje bilet w jedną stronę do lepszego życia i zostawić matkę samą w Korei. To był moment, który powinien mi powiedzieć, że to nie będzie wcale wariacja na temat Hana Yori Dango, nie, gdy bohaterka postanawia porzucić wszystko i znaleźć lepsze życie. Ale przymknęłam oko, wrzucając te zagranie do worka „jakoś musimy ich spotkać”. Okazało się jednak, że postać Cha Eun Sang nie będzie Kopciuszkiem w stylu HYD-a, czyli takim, który ma stalowy kręgosłup moralny, swoje zasady i nie obawia się ochrzanić najpopularniejszego dzieciaka w szkole uważającego się za cud wszechświata. Scenarzyści The Heirs próbowali pójść w tę stronę, ale przez palce nie przeszła im bohaterka mająca jakie takie poczucie wartości i wciąż ciężko pracująca.

the-heirs-004

Główni bohaterowie w bliźniaczych koszulinkach

Kim Tan jest zainteresowany Kopciuszkiem od pierwszego wejrzenia i, przeskoczmy trochę, Eun Sang kończy w jego wielkiej rezydencji, bo nie ma gdzie mieszkać. Z czego nie wynika absolutnie nic ponad dramatyczne bieganie po Los Angeles połączone z zakrzywianiem przestrzeni. Naprawdę pomiędzy lotniskiem, plażą, domem na wzgórzach oraz Holywoodem są tak małe dystanse, że można się spokojnie przespacerować i w pół godzinki znaleźć u celu? W tym miejscu możemy porzucić siostrę, mniej więcej tak jak zrobili to scenarzyści (serio) i przejść do narzeczonej Yoo Rachel (bo musi być, skoro są bogaci). Dziewczę po „dramatycznej” scenie, w której dowiaduje się o zaręczynach matki z właścicielem sieci hoteli Zeus, wyjeżdża z Korei do swojego ukochanego/politycznego narzeczonego. Tu się więc będą działy różne rzeczy, w wyniku których Eun Sang kończy swoją podróż w towarzystwie swojego przyjaciela z dzieciństwa, ambitnego Yoo Chan Young (czyli Kang Min Hyuk). Przez trzy czwarte serii ten bohater będzie odgrywał jej rycerza, ku wielkiej złości swojej dziewczyny, Lee Bo Na (jedynej z obsady mówiącej po angielsku bez koreańskiego akcentu, ale w końcu gra ją urodzona w San Francisco Krystal Jung z f(x)).

the-heirs-005

Pogubiliście się? Ja się mniej więcej zaczęłam orientować w tym, kto jest kim, po co i dlaczego tak mniej więcej od siódmego epizodu. Po czterech odcinkach Eun Sang i Kim Tan wracają do Korei niezależnie. Skróćmy trochę pełną dramatycznych zwrotów fabułę do stwierdzenia: Eun Sang kończy mieszkając z mamą w posiadłości Kimów, do której wrócił również Kim Tan. Oboje kończą w jednej szkole, ponieważ tatuś Tana chce wybić Eun Sang z głowy związek z jego synem, którego ona nawet nie rozważa na tym etapie historii. To nam pewnie miało pokazać, że tatuś-prezes jest taki przewidujący i super, a pokazało głównie to, że jest ostatnią łajzą oraz beznadziejnym rodzicem. Ale, wracając do romansu – Kim Tan za naszą bohaterką będzie teraz biegał, śledził ją nawet, zwodził, oszukiwał i żądał, aby zachowywała się dokładnie tak, jak on tego chce bez wyjaśniania połowy swoich planów na to, jak zamierza poradzić sobie z kolejnymi i piętrzącymi się problemami. Widzicie, głównym problemem tego związku jest jego toksyczność. Kim Tan swoją ukochaną zastrasza, przekracza jej granice i generalnie przestawia oraz ustawia ją, gdzie ma ochotę, nie pytając jej nawet o zdanie, a także mający pretensje, gdy ona się go nie słucha i na przykład idzie do pracy. A najgorsze, że scenarzyści strasznie starają się te wszystkie zachowania ograć jako oznaki opiekuńczości, szacunku i chronienia Eun Sang przez światem, którego nie może za żadne skarby zrozumieć, bo do niego nie należy. Krótko mówiąc, nie zostawia jej możliwości podjęcia decyzji co do własnej osoby – zaskakująco, z rodziny Kimów tylko ojciec-łajza pozwala jej wybrać, w jaki sposób może się jej pozbyć. A wiecie co jest najgorsze? Eun Sang takie traktowanie przez Tana nie przeszkadza. Nawet, gdy Kim Tan całuje ją, a ona tego nie chce – samej scenie towarzyszy romantyczny utwór, a w późniejszych rekolekcjach przedstawiane jako super romantyczne.

Eun Sang sama w sobie prawie nie ma osobowości, a Kim Tan jest kontrolującym, przemocowym bubkiem, oboje zaś są przedstawiani jako wspaniali, dobrzy, zasługujący na naszą sympatię, bo mają trudne życie, choć każde inaczej. Na dodatek i Shin Hye, i Min Ho prawie w ogóle nie grają. Nie, żeby wyjściowo byli wspaniałymi aktorami, ale w przypadku The Heirs można wręcz odnieść wrażenie, że oboje nie chcieli za bardzo się wcielać w swoich bohaterów, ale kontrakty.

the-heirs-003

Od lewej: Kim Tan, Cha Eun Sang, Kim Won, Lee Bo Na i Choi Young Do

Powinna była przestać oglądać już dawno, ale zostałam dla trójki drugoplanowych bohaterów – głównego Nemesis Kim Tana, jego ex-przyjaciela Young Do (Kim Woo Bin), brata Tana, Wona (Choi Jin Hyuka) oraz Lee Hyo Shina (Kang Ha Neul). W przypadku tego pierwszego możemy obserwować przemianę z klasycznego, znęcającego się nad innymi bad boya z poważnymi problemami natury osobistej (matka uciekła, ojciec się nad nim znęca) w całkiem normalnego, choć wciąż groźnego nastolatka. I, muszę przyznać, że dość szybko zaczęłam mu kibicować, choć zgodnie z „logiką dramy”, nie miał najmniejszych szans skończyć z naszym Kopciuszkiem. Kim Won, starszy brat, jest, niestety, postacią tragiczną – jego ambicje zajęcia miejsca ojca, bycia szefem firmy i ogólnie zdobyć sukces nie idą w parze z miłością do mądrej, wykształconej, ale biednej kobiety. Ponadto jest to bohater, którego wspaniale uwikłano w szereg oficjalnych powinności, spętano mu drogę przypisanymi ambicjami oraz złości i urazy skierowanych do młodszego brata. Muszę też przyznać, że odgrywający go aktor po prostu grał – choć fakt, przez większość serialu ma po prostu kamienny wyraz twarzy, ale za to doskonale pokazał chwile słabości Wona w niewielkich gestach czy grymasach. Mam nowego ulubieńca i tego nie da się ukryć. Ostatni z bohaterów, którego losy śledziłam z wielką uwagą był pojawiający się niezwykle rzadko na ekranie Lee Hyo Shin, chłopak pochodzący z rodziny prawników, którego największą pasją jest robienie filmów, co zupełnie oczywiście nie obchodzi rodziców. Zmuszany do bycia kimś, kim być nie chce, targnął się nawet na swoje życie, co wiemy jednak jedynie z rozmów z Tanem. I, spośród wielu przedstawionych postaci, to chyba najodważniejszy z bohaterów. Nie zgadza się na to, jak rodzice ułożyli mu życie, nie idzie na rozmowę wstępną na uniwersytet, a na drugiej po prostu nie odpowiada na pytania, aby na końcu spakować walizkę i odejść do wojska – znaleźć czas, aby skupić się na sobie, pomyśleć, czego właściwie chce z daleka od oczekiwań innych oraz presji.

the-heirs-002

Pytanie jednak czy warto przebrnąć przez 20 odcinków tylko dla ładnych dekoracji i trzech bohaterów? Raczej nie. Na The Heirs w zasadzie szkoda czasu – nie znajdziemy w tej dramie dobrze napisanego wątku romantycznego, połowa dramatycznych scen jest tak dramatyczna, że aż trudno się nimi za bardzo przejąć, a świat bogatych elit, choć pokazany, że jedynie z wierzchu jest piękny i cudowny, wciąż pozostaje wspaniały i świecący. Największy villain serii – czyli tatuś-prezes – ukarany nie zostaje, prawdziwa matka Tana wreszcie od niego odchodzi, ale wciąż bardzo kocha, nie mamy pojęcia co się stanie również z resztą bohaterów, choć wyraźnie ostatni epizod miał te wątki choć trochę podomykać. Eun Sang nie pomaga swojemu ukochanemu w najważniejszej bitwie o firmę, ponieważ znowu niczego się od swojego chłopaka nie dowiaduje, pozostawiona na marginesie. Wątek siostry zostaje domknięty nagłym wybaczeniem i rozgrzeszeniem, z zupełnym pominięciem wyjaśnienia co i jak się stało. Na poziomie aktorskim również jest bardzo słabo, Shin Hye ma może cztery wyrazy twarzy, a Min Ho po prostu ładnie wygląda na ekranie w swoich kurteczkach. I ja naprawdę nie wiem, za co dostali nagrodę na 9th Seoul International Drama Awards. The Heirs nie jest outstanding żadną miara.

Niestety, słaby to Kopciuszek i na otarcie łez chyba obejrzę Hana Yori Dango.

 

PS (31.10.2019) – The Heirs są dostępni na Netflixie jako Inheritors.

5 myśli w temacie “Po co komu sensowny wątek główny, czyli słów kilka o „The Heirs” (2013)

  1. Wisteria pisze:

    Mogę tylko dodać, że również jestem ogromną fanką japońskiej dramy Hana Yori Dango – wracam do niej z uporem maniaka^^ Przed kilkoma dniami podjęłam próbę obejrzenia HYD w wersji koreańskiej i do tej pory mam traumę… w moim odczuciu, wersja koreańska to prawdziwa katastrofa! Pomiędzy głównymi bohaterami nie m w ogóle chemii. Zero, null, nic. W dodatku, czuję się, jakbym była świadkiem romansu pedofila – YoonPyo wygląda bardzo dojrzale, zaś heroina tej dramy kojarzy mi się z naprawdę brzydkim dzieckiem. Do tego, gra tej aktorki woła o pomstę do nieba – nie mogę znieść tego jej ciągłego wykręcania gęby na cztery strony świata tudzież marszczenia brody non stop. To jest jakaś tragedia… nie widziałam jeszcze, żeby ktoś NON STOP marszczył brodę – czy ktoś tej aktorce w ogóle powiedział, że jeśli będzie to robić cały czas, to w końcu tak już jej zostanie, lol?

    Polubienie

      • Wisteria pisze:

        Heh, ja na swoje nieszczęście już tak mam, że jeśli coś zaczynam, to muszę to dokończyć – inaczej aż mnie „ssie” sumienie widza/czytelnika… no i teraz zostałam w sytuacji tego typu, że do dziś obejrzałam 6 odcinków koreańskiej HYD, całość mnie niemiłosiernie wkurza, ale co robić – trzeba obejrzeć do końca…Jeśli ktoś jest fanem japońskiej wersji HYD, to naprawdę nie polecam oglądania tej koreańskiej – jak Boga kocham, jeszcze żadna bohaterka serialowa nie wkurzała mnie tak, jak ta koreańska aktorka w HYD, na sam widok jej wykręconej jak wyżymaczka gęby mam ochotę walić głową w monitor… TRAGEDIA.

        Polubienie

Skomentuj