Końskie zaloty w „Sick” Tomo Kurahashi

Nie we wszystkich BL-kach znajdziemy słodkie opowieści o miłości, nie we wszystkich również jeden z partnerów będzie przemocowym bubkiem. Większość tak naprawdę znajdzie się gdzieś pomiędzy tymi dwoma punktami na spektrum zachowań bohaterów boys’ love. Tomo Kurahashi, która dała się poznać w Polsce najpierw jako twórczyni słodkich, uroczych historii – Smacznego! Kocham cię! oraz Rodzinka od zaraz – aby w trzeciej wydanej w naszym kraju mandze wprowadzić Romea, którego techniki podrywania zatrzymały się na poziomie szkoły podstawowej. W pewnym sensie autorce można to wybaczyć, Sick chronologicznie powstał wcześniej niż te dwie pozostałe. Jak i to, że bubek znacząco w trakcie trwania historii się poprawi.

Keito Sudō jest popularnym, zdolnym studentem, któremu wszystko w życiu właściwie przychodziło bez najmniejszego problemu. Od jakiegoś czasu jednak na liście rozrywek tego playboya pojawiło się dokuczanie Shōcie Kishiemu, starszemu o rok, cichemu, wycofanemu studentowi geologii, spędzającemu większość swojego czasu w laboratorium. W repertuarze owych nieznośnych zachowań znalazło się, na przykład podmienienie fartucha na taki o kilka rozmiarów większy, zostawianie w nim cukierków czy podrzucanie kwiatów na stół. Dlaczego? Ponieważ Kishi „strasznie wkurza” Sudō, przypominając mu jego pierwsze i jedyne odrzucenie przez dziewczynę – podobnie wycofaną i beznamiętną co jego senpai. Najlepszy kumpel Keito wytyka mu tę niecodzienną obsesję, której wytłumaczenie od samego początku nie trzymała się kupy. Właściwie to dopiero sugestia przyjaciela sprawia, że nasz przystojniak zaczyna analizować, czy aby na pewno chodziło tylko o to „wkurzanie”. Romantyczne zainteresowanie Kishim w końcu doskonale wyjaśniłoby, dlaczego na imprezie tak bardzo zirytowało go, gdy do Shōty zaczęła przymilać się jedna z dziewczyn, jak też to, dlaczego wyciągnął go z tejże imprezy, aby w łazience wycałować, pieścić i prawie tamże przelecieć.

Kishi jest nie tyle „trochę wycofany”, co ma wręcz fobię na tle jakichkolwiek kontaktów z ludźmi spoza swojej rodziny – trójki młodszego rodzeństwa oraz starszego, nadopiekuńczego brata ex-członka gangu. Nie jest to jednak problem na poziomie tego z Ten Count Takarai Rihito, chociaż również wymagać będzie od przyszłego chłopaka nieco większej, nazwijmy to, decyzyjności graniczącej ze zmuszaniem. Zwłaszcza, jeśli porównamy Sick z innymi dostępnymi nam z tym wątkiem pracami. Kurahashi stworzyła bohatera, który nie tyle średnio, co w ogóle nie ogarnia relacji międzyludzkich i to są właśnie tego fabularne konsekwencje. Interesująco Sudō – ten przyzwyczajony do dostawania tego, czego pragnie bubek – nie jest wcale takim koszmarnym materiałem na partnera, jak ogarnie, że te kotłujące się w nim emocje to wcale nie „wkurzenie”.

W ogóle nie wiem, czy wiecie, ale zastosowanie tego motywu jest zgodne z wynikami niektórych eksperymentów dotyczących rozpoznawania emocji u kobiet i mężczyzn. Według nich ci drudzy miewają problemy z odpowiednim ich nazwaniem, wybierając bardziej akceptowalne dla siebie oraz społeczeństwa wytłumaczenia. Na przykład – zamiast do strachu przed śmiercią szybciej powiedzą, że czują podniecenie seksualne wywołane przez atrakcyjną asystentkę badaczy. W wypadku Sick dla dotychczas interesującego się jedynie kobietami Sudō „bezpieczniejszym” tłumaczeniem było „odczuwanie wkurzenia na widok Kishiego” niż „odczuwanie podniecenia”.

Ale jak już Keito dobrze rozpozna swoje emocje oraz pożądanie, nie będzie się zanadto zastanawiał nad tym, czy iść za tą miłością, czy też nie. Niezależnie od zawoalowanych gróźb oraz ostrzeżeń ze strony starszego brata Shōty. Właściwie, do pewnego stopnia, rodzina Kishich na swój sposób również oczaruje Sudō, wychowanego w bogatym domu jedynie z dużo starszą od niego siostrą. To nam, jako czytelnikom, ma pokazać to, że z tego irytującego, dziecinnie dokuczającego innemu bubka jest całkiem porządny człowiek, który nie miał jeszcze okazji pokazać światu swojej lepszej strony.

Dodam jeszcze, z niejaką przykrością, że onomatopeje w naszym wydaniu Sick są w najlepszym wypadku okropne. Nie będę się już czepiać ich brzmienia, dawno temu określiłam, jakie ich tłumaczenia mnie osobiście najbardziej odpowiadają, jak również to, że nie zdaję sobie sprawę z faktu, iż jakieś decyzje tłumacze podjąć muszą. Ale, na bory zielone, niech one chociaż pasują do opisywanych aktywności!

Summa summarum Sick to miłe, ładnie narysowane czytadło, ale wybitnym nazwać by je trudno. Ot, opowiada o dość niespodziewanym dla obu stron uczuciu oraz, dość skrótowo, jak w końcu obaj panowie się w sobie zakochują.


Metryczka

  • Liczba tomów: 1
  • Wydawca polski: Studio JG
  • Data wydania polskiego: 8.2019
  • Wydawca oryginalny: Takeshobo (Qpa)
  • Data wydania japońskiego: 2014
  • Demografia: boys’ love

Jedna myśl w temacie “Końskie zaloty w „Sick” Tomo Kurahashi

Skomentuj