Zacznijmy od wyznania – nie przepadam za Dłońmi Minoriego Scarlet BERIKO. Powodów jest, jak zwykle, kilka. Nie mogę jednak napisać wprost, że to zła manga, ponieważ w zasadzie całkiem nieźle reprezentuje ten nurt mang boys’ love, w którym cała fabuła podporządkowana zostaje konieczności wrzucenia bohaterów do łóżka (bądź inną powierzchnię w miarę płaską), a wszystkie najważniejsze rozmowy między bohaterami przerywane są przez pocałunki, pieszczoty i tak dalej. Gdyby to był film, powiedzielibyśmy, że pod względem lokacji jest bardzo ekonomiczny, kręcono by go bowiem w liczbie miejsc, które moglibyśmy policzyć na palcach. Skoro mniej więcej już wiemy, do jakiego typu BL należy ta praca Beriko, to porozmawiajmy o szczegółach.
Minori Shigefuji jest chiropraktykiem prowadzącym własną, niewielką klinikę, odwiedzaną przez najróżniejszych klientów – od zwykłych ludzi, przez celebrytów, aż po yakuzę. Odwiedza go, między innymi Tatsuyuki Ōyamoto, buntujący się przeciw objęciu kierownictwa gangu młody panicz, desperacko potrzebujący tak masażu, jak również lekkiego popchnięcia, aby w końcu zaczął się zachowywać jak dorosły. Kilka dobrze zastosowanych chwytów sprawia, że facet nie jest w stanie oprzeć się i urokowi Minoriego, i jego powoli doprowadzającym go do ekstazy dłoniom. Stałym klientem kliniki jest również celebryta, ukrywający przed światem swój cięty język i wybuchowy charakter. To on namówił swojego masażystę, aby wystąpił w krótkim programie dotyczącym ulubionych miejsc gwiazdora. Nie ma co, facet to sobie dobrze wymyślił, od razu pod zdjęciach mógł liczyć na masaż – z, ujmijmy to tak, szczęśliwym zakończeniem oraz pewną dawką wzmocnienia poczucia, że nie warto udawać, nawet w telewizji. Przez ten program (albo też dzięki niemu) Minoriego znajduje ukochany z czasów studiów – ten sam, któremu nasz bohater nie był w stanie pomóc w czasie najważniejszego meczu, ponieważ się rozchorował, o co cały czas się wini. Sota tak jednak nie myśli, dlatego od sześciu lat poszukuje Minoriego i gdy w końcu go znalazł, nie da się tak po prostu zniechęcić dodatkowymi „usługami” świadczonymi przez naszego chiropraktyka.
Czego, zapewne się zastanawiacie, nie lubię w mandze BL, w której w każdym właściwie rozdziale są sceny seksu? No właśnie między innymi tego – preferuję swoją erotykę z jednak bardziej rozbudowaną fabułą, idącą za pewną logiką rozwijania się relacji bohaterów, niezależnie od ich punktu startowego (czy znali się wcześniej, czy nie). W przypadku Dłoni Minoriego… niby między Sotą i Minorim dzieje się całkiem sporo, ale nie ma rozwoju – bardziej niż przepracowanie traumy czy emocji związanych z porzuceniem (Minori zmienił uniwerek po kontuzji Soty i się od niego zupełnie odciął), dostajemy jedynie namiastkę tego procesu, rozmowy są zaś upchnięte gdzieś pomiędzy jednym mizianiem a drugim. Tym, co Beriko wyciągnęła na pierwszy plan to seksualna przyjemność, którą w kontekście tej mangi ujmuje również jako pewne wyzwolenie się z problemów, jakby dobry seks załatwiał wiele bardziej skomplikowanych problemów życiowych (vide wątek z celebrytą). Wiecie, takie 3 w 1 – chiropraktyk, terapeuta i seks za jedną wizytą. Jakkolwiek tak, dobry seks daje poczucie katharsis i odpręża, to aż takich magicznych mocy to nie ma – i to kolejny punkt na liście powodów, dla których za Dłońmi Minoriego przepadam średnio.
Muszę jednak oddać mandze Beriko sprawiedliwość w jednym punkcie – mangaka, konstruując poszczególne rozdziały, dużą wagę przyłożyła do tego, aby pokazać, że bohaterowie rzeczywiście czerpią z zabiegów Minoriego, a później w czasie seksu Soty z naszym chiropraktykiem, dużą przyjemność, nawet jeśli nie zawsze klient spodziewał się podobnego potraktowania w gabinecie. A w przypadku głównej pary mangi, wyraźna jest także czułość, z jaką obaj się do siebie odnoszą i to nawet wówczas, gdy Minori próbuje zrazić do siebie byłego ukochanego, robi to na pół gwizdka – ponieważ, w zasadzie nie potrafi go naprawdę skrzywdzić. Jeśli czytałyście sporo mang BL, to wiecie, że autorki tych tytułów w takich momentach fabularnych potrafią popłynąć z przemocowym seksem. Jeśli miałabym wskazać dobrą stronę Dłoni Minoriego to zdecydowanie wskazałabym na ukazywanie seksualnej przyjemności oraz czułości między Minorim i Sotą. No, dobrze, dorzuciłabym jeszcze brak głupich konfliktów – Beriko nam w zasadzie oszczędziła ukazania rozstania protagonistów, nie mając dość miejsca, aby zmieścić i je, i te wszystkie sceny seksu.
Podsumowując, Dłonie Minoriego to typ historii, które zwykle określamy z przyjaciółką mianem „seksowiska” – wszystko jest w niej podporządkowane temu, aby bohaterowie ten seks uprawiali, a większość najważniejszych scen rozgrywa się właśnie w trakcie tychże aktywności. Nie ma w tym niczego złego – naprawdę, jeśli są porządnie napisane czy narysowane, a bohaterom nie dzieje się nieuzasadniona niczym krzywda, to super. Po prostu niekoniecznie musimy mieć na coś takiego akurat ochotę albo preferować trochę innego rodzaju jej realizację.
Kontynuacjami/spin-offami Dłoni Minoriego są, w kolejności: Czwarty. Ooyamoto Tatsuyuki oraz Jealousy.
A jeśli interesuje was Scaberi, to można ją śledzić na Instagramie oraz Twitterze.
Metryczka
- Liczba tomów: 1
- Wydawca polski: Waneko
- Data wydania polskiego: 12.2020
- Tytuł japoński: みのりの手 (Minori no te)
- Wydawca oryginalny: Shinshokan (Cheri +)
- Data wydania japońskiego: 2015
- Demografia: josei
- Gatunek: boys’ love