Kochając boga. „THEO” Aono Nachi, recenzja mangi

Czwarty raz zaczynam tę notkę i nadal nie wiem do końca, jak to zrobić. THEO Aono NACHI leżało na mojej kupce mang do przeczytania już-tuż-zaraz właściwie od dnia swojej premiery, ale jakoś zawsze przedkładam nad nią coś innego, bardziej świecącego albo mniej grzecznego. Dlaczego? Ponieważ zawiera jeden z wątków, rzadko rozsądnie i z sensem wykorzystywanym w kulturze w ogóle: niewolniczej służby od silniejszej, potężniejszej od siebie istoty albo człowieka. Diabeł, jak zawsze, tkwi w szczegółach.

Gdy świat zalewały nieprzerwane burze, zagrażając bezpieczeństwu ludzi, pojawili się bogowie – Batsu – którzy, wykorzystując tlący się w nich samych żar, aby przerwać niszczycielskie opady. Niestety, to samo ciepło sprowadziło inną klęskę: suszę. W efekcie ci, którzy przynieśli zbawienie, zostali wygnani na daleką północ. Żeby nie wzniecać ich gniewu, grupa ludzi odeszła wraz z nimi, by służyć im po kres ich znacznie krótszego życia. Matka Theo jest jedną z takich osób, dbającą o pierwszego w historii Batsu, który doczekał się potomka z ludzką kobietą – zgryźliwemu, wiecznie pijanemu i nieprzyjemnemu. Ale, to właśnie temu pół-bogu, pół-człowiekowi, Reiowi, będzie służył tytułowy bohater mangi, gdy ten przejmie obowiązki po swoim ojcu. Obaj spotykają się jeszcze w dzieciństwie, zupełnie przez przypadek, gdy Theo gubi się w dużej, nieznanej posiadłości. Gdy po latach spotykają się znów, Rei wydaje się tego nie pamiętać – właściwie nie wydaje się być zainteresowany czymkolwiek, a co dopiero drugą osobą. Zgodnie z tradycją zakłada jednak nowemu służącemu obrożę ze swoim symbolem i przypominające kajdany obręcze na nadgarstki oraz kostki. Tak zaczyna się ich dość spokojna koegzystencja, a właściwie równoległe, nieprzecinające się życie, jak to w podobnych opowieściach bywa – do czasu.

Nie da się ukryć, że w przypadku mangi Nachi mamy do czynienia z parą, której relacja nie jest i nie może być równa, niezależnie od działań, jakie próbowaliby podjąć, by ten stan rzeczy zmienić. Ten różny punkt wyjściowy nie wynika jedynie z ich pozycji społecznych, zajmowanych przez człowieka i Batsu, ale również z ich biologii: ciała bogów mają w końcu na tyle wyższą temperatury, że przyniosły susze, władają jakimiś, bliżej nieokreślonymi w mandze mocami. A poza tym – żyją o połowę krócej niż ludzie, czyli dojrzewają od nich dużo wcześniej. Na dodatek Theo nosi wszelkie znamiona bycia własnością Reia – obroża i kajdany budzą w nas dość określone skojarzenia, nawet jeśli nigdy żaden sznur czy łańcuch nie zostaje do nich przywiązany, sytuują tytułowego bohatera w naszej wyobraźni w bardzo konkretnej relacji do jego pana (właściciela?). Obraz ten podtrzymuje również zachowanie obydwu protagonistów – nie, nie, nie dochodzi między nimi do przemocy fizycznej czy zmuszania w stylu Zakochanego tyrana. Nachi jest tu o wiele bardziej subtelna, próbując nieco przesunąć nasze skojarzenia w stronę BDSM-owej gry: Theo od samego początku zachowuje się bardzo ulegle, aż do tego stopnia, że z własnej woli przyjmuje trujący owoc od – prawdopodobnie, dokładne wyjaśnienie bowiem w mandze nie pada – testującego jego granicę Reia. A swoją obrożę lubi i chce ją nosić. Nie ulega jednak wątpliwości, że bóg ma nad swoim sługą władzę: to, czy będziemy ja interpretować jako władzę właścicielską, czy wynikającą z przyjętych przez obu ról dominacji/poddania, a całość odbierać będziemy jako swoistą fabułę czerpiącą z określonych pragnień i fantazji, zależy od nas. Mangaka bowiem w całej swojej opowieści ucieka od udzielania nam jakichkolwiek konkretnych informacji, woląc zostawić czytelniczkom decyzję, w jaki sposób chcą tę relację między protagonistami zrozumieć.

Te niedopowiedzenia tycza się również jeszcze jednej, bardzo ważnej różnicy biologicznej między Theo a Reiem. Kontakt Batsu z wydzielinami człowieka sprawia, że komórki ich ciał zaczynają się rozpadać, przyspieszając proces starzenia. To jeden z powodów, dla których ojciec naszego nieludzkiego bohatera odszedł dużo szybciej z ziemskiego padołu, niż wynikałoby to z cyklu życia bogów. To rodzi również inne pytanie, na które Nachi także nie odpowiedziała – skoro wiedział, jak może skończyć się nie tyle romans, co oficjalny związek z ludzką kobietą, dlaczego w ogóle się na niego zgodził? Z tego, co wiemy, niekoniecznie wynikał on bowiem z miłości, przynajmniej po jego stronie… Wracając, Rei nie jest pełnej krwi Batsu, ale co to dokładnie oznacza, nikt dokładnie nie wie ani ktokolwiek w mandze, ani my jako czytelniczki. To, co jest pewne to fakt, że gdy dotyka Theo, nie pali go, ale temperatura jego działa jest zdecydowanie wyższa niż u człowieka. Czy zatem, gdy zaczną się do siebie zbliżać również fizycznie, oznaczać to będzie skrócenie życia Reia? A jeśli tak – to jak bardzo i czy zmiany okażą się nieodwracalne? Jeśli w tym momencie wasze lubiące angst serduszka zabiły szybciej, spieszę wyjaśnić, że wiele go tutaj nie znajdziecie, a przynajmniej nie takiego, jak zwykłyśmy lubić w BL-kach. Właściwie cały wątek związku Theo i Reia jest zaskakująco wręcz spokojnie prowadzony, w ich kolejnych kontaktach rozpoznamy bez większego trudu zawahania, niepewność, wyraźny brak doświadczenia i powoli wzbierającą namiętność (tak, chłopcy idą do łóżka). Przyznaję, że przez sposób, w jaki mangaka przedstawia nam ich zbliżenia, interpretuję tę historię jako opowieść opartą o fantazję dominacji/poddania niż pan/niewolnik.

Manga kończy się równie spokojnie, bez większego trzęsienia ziemi, choć kilka kwestii nasi bohaterowie będą musieli wreszcie otwarcie omówić – zwłaszcza funkcjonowanie ciała Reia – to nie dostaniemy jako czytelniczki i czytelnicy pełnego zestawu informacji, jakich od tej historii wręcz byśmy chcieli. Nachi jednak niczego nam nie wyjaśnia, pozostawiając wszystko w otwartym zawieszeniu, pozwalając nam samym wybrać, w jaki sposób rozumiemy tę mangę i jaki koniec wyobrazić sobie dla Theo i Reia.

Do tego wszystkiego THEO jest naprawdę ślicznie narysowane – Nachi ma lekką, zwiewną kreskę, jej bohaterowie są śliczni w ten bardzo mangowy, chwytający za serce sposób. Wszelkie sceny łóżkowe przedstawiają przede wszystkim przyjemność i nie pozostawiają nas w niepewności co do tego. To komiks, który po prostu przyjemnie się ogląda i czyta.

A to, czy macie w sobie zgodę na sposób przedstawienia w nim głównej pary, zależy już od was.


Metryczka

  • Liczba tomów: 1
  • Wydawca polski: Waneko
  • Data wydania polskiego: 08.2020
  • Tytuł japoński: テオ-THEO-
  • Wydawca oryginalny: Ichijinsha (Gateau)
  • Data wydania japońskiego: 2018
  • Demografia: josei
  • Gatunek: boys’ love

Skomentuj