Miłość do rąk własnych i z pokwitowaniem w „Kwiat i królik” Chiaki Kashimy

Wśród mang od Dango znajdziemy sporo takich, które określilibyśmy jako miłe, przyjemne, „puchate” w swoim przekazie, takie jak Yamada i chłopak, Przy wspólnym stole, Coś między nami czy Historia o miłości. Niedawno do tej kupki dołączył Kwiat i królik Chiaki Kashimy, pierwszy wydany w poświęconym wyłącznie BL-kom imprincie tego wydawcy: Mochiko. Podobnie jak to było z pierwszą mangą, z którą Dango weszło na rynek, tak i tym razem w ręce czytelniczek trafił tytuł dość zachowawczy. Nadal jest przyjemnie spokojny, jak też puchaty, ale bez fajerwerków.

W Kwiecie i króliku znajdziemy trzy, niepowiązane ze sobą historie. Pierwsza opowiada o świeżo upieczonym kurierze, Ryocie Kajiyamie, w którego rewirze mieszka dość specyficzny klient – Aizawa nigdy nie odebrał przesyłki bez założenia wielkiej, króliczej głowy. Zafascynowany i nieco zaniepokojony, że może mieć do czynienia z ukrywającym się groźnym przestępcą, nasz główny bohater stara się nie tylko nawiązać jakąkolwiek znajomość (w końcu widują się właściwie codziennie, tyle paczek zamawia i wysyła ten facet!), co dowiedzieć się, o co właściwie chodzi z tym ukrywaniem własnej twarzy! Ku zaskoczeniu Kajiyamy powód okazuje się o wiele prostszy i mniej efektowny niż się spodziewał: Aizawa po prostu kosmicznie boi się obcych sobie osób, a królicza głowa zapewnia mu poczucie bezpieczeństwa. Kiedy szef przydziela Ryocie nowy rewir, ten nie chce przestać spotkać się z uroczym, wstydliwym dziwakiem. Dlatego – zaprasza go na wyjście do wesołego miasteczka. Tak jakby na randkę.

Druga historia, Tamten uśmiech, dużo krótsza, koncentruje się wokół dwóch licealistów – popularnym, zaradnym i zdobywającym akademickie sukcesy przewodniczącym samorządu, Segawie, oraz wycofanym, pogrążonym w depresji pianiście, Ritsu Fujiwarze. Ten pierwszy próbuje drugiego namówić na występ w czasie festiwalu kulturalnego – od dłuższego czasu, bez skutku. Między oboma wiele zmieni tak szczera rozmowa przy fortepianie, a później również niezabezpieczona odpowiednio drabina. Trzecia historia zawarta w tomie, Wspólny mianownik, ma nieco inny wydźwięk, jej bohaterowie, Takashi – szóstkowy prymus – oraz Shohei – całkowicie przeciętny, nieco szczeniaczkowaty uczeń z tej samej klasy – są parą. Sęk w tym, że coś im „bycie razem” nie idzie, no, owszem, całują się, ale niewiele więcej. Obu czeka więc poważna rozmowa na temat ich przyszłości. Albo kilka, bo Shohei to myśli bardziej tą drugą głową.

Historia Kajiyamy i Aizawy jest urocza – ot, kurier zaczyna być coraz bardziej zainteresowany tajemniczym facetem, który, będąc nieśmiałym jak stąd na Księżyc, obawia się choćby pisnąć, że tak jakby się zakochał. Przy takich bohaterach nic dziwnego, że czas zajmuje im gonienie w piętkę. Na szczęście Ryota jest cierpliwy i naprawdę zmotywowany do tego, aby ich związek przetrwał. Na uwagę tutaj zasługuje na pewno postać Aizawy – rzadko w końcu w tego typu historiach mamy do czynienia z bohaterami o lęku społecznym tak silnym, że aż graniczącym z hikikomori. Być może dlatego, że nie jest to tak wygodny i „seksowny” do wplecenia w romans problem jak trauma, wykorzystywanie seksualne czy uzależnienie od używek. Na pewno trudniej opisać relację pomiędzy osobami, gdy jedna z nich ucieka na widok drugiej albo uparcie siedzi w głowie królika, nawet przy jedzeniu. Jest taka scena w tej mandze Kashimy, od kilku godzin myślę, jakim cudem Aizawa sądził, że cokolwiek zje.

Pozostałe dwie historie, jakie znajdziemy w Kwiecie i króliku, to one shoty, dołożone zapewne po to, aby wypełnić czymś tom. W swoim tonie znacząco od siebie się różnią, chociaż Tamtemu uśmiechowi znacznie bliżej do Kwiatu i królika niż ostatniej. Ta o Segawie i Fujiwarze to tylko wstęp do czegoś więcej – obaj dopiero zaczynają tworzyć między sobą coś więcej niż tylko znajomość między osobami z tej samej szkoły. Tym, co ich połączy zaś będzie muzyka i fortepian. Wspólny mianownik z kolei to opowieść o już funkcjonującym związku, dla którego najważniejszym problemem pozostaje fakt, że chłopcy jeszcze nie uprawiali seksu, a przecież się bardzo lubią. Dużo więcej w nim komedii oraz nabijania się z cierpiącego na brak zaspokojenia Shoheia niż spokojnego opowiadania o uczuciach.

Wszystkie trzy historie są przyjemne, w miarę puchate – a przede wszystkim zachowawcze pod względem treści. Chociaż niby dotykają pewnych problemów, jak fobia społeczna czy depresja wywołana traumą (w Tamtym uśmiechu), ale nie zagłębiają się mocno w temat. W obu przypadkach również lekarstwem na problemy okazuje się Magiczny Penis™, chociaż zanadto w akcji go na kartach mangi Kashimy nie uświadczymy, to jego efekt – owszem. Nie jest on może wykorzystany w sposób wyjątkowo widoczny, ale zdecydowanie obecny. Fakt, bliskość i wsparcie, jakie otrzymują obaj bohaterowie tymi problemami dotknięci są niezwykle ważne w zdrowieniu, ale same w sobie magicznie nikogo nie wyleczą.

Podsumowując: Kwiat i królik to manga przyjemna, krótka, ale patrząc na dostępną nam ofertę po prostu nijaka. Jeśli szukacie czegoś podnoszącego na duchu i jednotomowego, to z oferty Dango lepiej sięgnąć po Yamadę i chłopaka albo Przy wspólnym stole.


Metryczka

  • Liczba tomów: 1
  • Wydawca polski: Dango
  • Data wydania polskiego: 4.2020
  • Wydawca oryginalny: Kaiohsha (Gush)
  • Data wydania japońskiego: 2013
  • Demografia: boys’ love

Jedna myśl w temacie “Miłość do rąk własnych i z pokwitowaniem w „Kwiat i królik” Chiaki Kashimy

  1. digitalkodama pisze:

    Dzięki za tę recenzję! Takie „bezpieczne” i w sumie trochę nudne tytuły są, tak myślę, dobre do polecenia trochę młodszym czytelniczkom. Jest miło, są boyslovy, ale jednocześnie treści są dostosowane do wieku i atrakcyjne wizualnie ;)

    Polubienie

Skomentuj