Wszystko w swoim czasie w „Kikoeru?” Hashimoto Aoi

Do napisania tekstu o Kikoeru? Hashimoto Aoi zabieram się od jakiegoś tygodnia i nadal nie wiem, czy uda mi się napisać coś poza długim i przeciągłym „awwwww”. Jest to manga, która jest słodka i, korzystając z języka fanowskiego, fluffu ma po kokardkę.

Kikoeru - 1

Po lewej: okładka wydania specjalnego, po prawej – zwykłego.

Po lekturze Kikoeru? nietrudno się również domyślić, dlaczego rozkochała w sobie czytelników oraz krytyków do tego stopnia, aby zająć 11. miejsce w rankingu najlepszych mang minionego roku przygotowanego przez Kono BL ga yabai! Chociaż fabuła sama w sobie żadną miarą nie jest rewolucyjna (nie, żebym się spodziewała wielkich fajerwerków formalnych po boys’ love), to jednak proponuje czytelniczkom dużo pozytywnych emocji. A także – o wiele zdrowiej rozwijającą się relację między bohaterami niż dominujące dotychczas tytuły. Co w kontekście innych, pojawiających się w rankingu mang (jak choćby Caste Heaven), zasługuje na uwagę.

kikoeru - 2

Subarashi Itsuki to zamknięty w sobie i bardzo nieśmiały, świeżo upieczony student, który od kilku lat regularnie słucha wieczornego, radiowego programu prowadzonego przez Yuno, a właściwie Yunoguchi Aratę. Szczęśliwym trafem obaj pewnego dnia spotykają się w księgarni, rozpoczynając tym samym nieoczekiwanie pełną słodkich i skonfliktowanych uczuć znajomość. Przede wszystkim bowiem Arata znajdzie się w dość trudnej sytuacji – przede wszystkim, Itsuki jest jego słuchaczem, a zafascynowanie nim sprawia, że podświadomie zmienia sposób prowadzenia programu, to, jak rozmawia z innymi. A także, coraz bardziej zaprzątający mu myśli chłopak według japońskiego prawa wciąż jest nieletni. Itsuki, z kolei, pod wpływem ciepłych słów i wsparcia Yuno zaczyna pracować nad swoim lękiem przed innymi, otwierać się, nie przestając przy tym żywić silnego, intensywnego uczucia wobec nie tyle swojego idola, co człowieka, którym się okazał w rzeczywistości.

Kikoeru - 5

Jak widzicie, nie jest to porywająca, pełna dramatycznych gestów i zwrotów akcji opowieść. Skupia się raczej na tym, co dzieje się z bohaterami, ich pragnieniach tak zmiany siebie, jak i odnalezienia samych siebie. Itsuki dość szybko wyznaje swoje uczucia względem Yuno, choć ten nie bierze ich początkowo zbyt serio, to deklaracja ta po pewnym czasie zaczyna w nim rezonować. Cały czar Kikoeru? tkwi właśnie w samym fakcie, że nie jest to historia, która galopuje na ślepo do przodu, nie zważając przy tym na logikę czy – nawet mangowo uproszczoną – psychologię postaci. Obaj chłopcy otrzymują przestrzeń, aby móc zastanowić się nad samymi sobą, wysnuć nawet jakąś refleksję dotyczącą życia (małą, ale to zawsze wartość dodana), rozważyć czy to, do czego powoli zmierzają, przyniesie im więcej radości czy cierpienia. Gdyż, widzicie, historia stworzona przez Hashimoto, choć wzbudza ciepłe, łagodne uczucia (fluff, moimi mili, fluff), nie jest do końca pełna tęcz i szczeniaczków – wciąż jest w niej sporo miejsca na wątpliwości oraz rozpacz, która ma szansę nas przytłoczyć, jeśli tylko pozwolimy się odpowiednio wciągnąć historii.

Kikoeru - 4

Tytuł mangi oznacza tyle, co „słyszałeś?” i wspaniale koresponduje z całą opowiadaną przez Hashimoto historią, a także pojawia się w jednej z bardziej kluczowych scen, w którym to momencie pisząca te słowa prawie się rozpłynęła w mieszance radości i wzruszenia. Naprawdę, wystarczyła mi jedna fraza, a prawie się rozpłakałam (mój image cierpi na tym niezmiernie, ale taka jest prawda). Jest to też opowieść, którą poza dodatkowymi rozdziałami można spokojnie czytać w komunikacji miejskiej, choć osobiście polecałabym się z nią raczej zaznajamiać w jakimś komfortowym miejscu, gdzie nikt nie będzie przeszkadzał. Warto dać sobie taką przestrzeń, żeby korespondowała z dość leniwą i refleksyjną opowieścią.

Kikoeru - 7

Wiem, że się strasznie zachwycam, ale Kikoeru? najzwyczajniej przerosło moje oczekiwania względem niej – spodziewałam się miłej historyjki bez emocjonalnych fajerwerków. Właściwie byłam pewna, że będą ją czytać na raty, gdyż za takim przerostem fluffu nie bardzo przepadam, tymczasem zamiast iść spać, przeczytałam ją ze dwa razy z rzędu i później jeszcze kilka razy. Podobnie miałam z Yamadą i chłopakiem, wydaną u nas przez Dango, co tworzy tutaj też dość znaczącą paralelę. Obie historie opierają się na podobnej konstrukcji – skupieniu na życiu wewnętrznym bohaterów, unikaniu dram, właściwie przedstawiające bardziej wyważone uczucia, dojrzalsze. Widać też w nich wyraźnie większą wrażliwość twórczyń na to, o czym rysują, co przedstawiają i chcą przekazać. To, co się dzieje z protagonistami w trakcie nawiązywania i rozwijania się relacji jest najważniejsze. Jeśli więc szukacie opowieści w podobnym klimacie – Kikoeru? będzie dla was idealne. Jeśli potrzeba wam czegoś bardziej skupionego, spokojniejszego – również polecam. A wszystkim, którzy mi nie wierzą – krzyknijcie sprawdzam i sami zobaczcie (i wróćcie podzielić się wrażeniami, oczywiście).

Kikoeru - 6

Metryczka

  • liczba tomów: 1
  • wydawca polski: na razie brak
  • rok wydania polskiego: na razie brak
  • wydawca oryginalny: Shueisha (serializowane w WeBlink)
  • rok wydania oryginalnego: 2016 (serializowana od 2014)
  • demografia: boys’ love

9 myśli w temacie “Wszystko w swoim czasie w „Kikoeru?” Hashimoto Aoi

    • digitalkodama pisze:

      No cóż, może wydawcy zobaczą tę recenzję i postanowią wydać Kikoeru. Ja, Ty czy Wiedźma – jesteśmy wyrobionymi czytelniczkami, które potrafią powiedzieć: „To jest chore i takie historie są szkodliwe”. Ale większość czytelniczek takich tytułów jeszcze się kształtuje i dobrze by było dla ich równowagi zaproponować im coś, co może chociaż w szczątkowej formie pokazywać funkcjonujący związek i rozwijające się uczucia. Kikoeru? jest idealną propozycją <3

      Polubione przez 1 osoba

  1. frydzia pisze:

    Jak tylko skończę oglądać Honey and Clover, które pochłonęło mnie teraz bez reszty, biorę się za czytanie, bo uwielbiam takie historie. Kreska też wygląda obiecująco, w sam raz do słodkiej mangi :)

    Polubienie

      • frydzia pisze:

        Honey and Clover jest cudowne <3
        Kikoeru przeczytane, choć na razie tylko raz :P Podobało się, choć chyba bez takich zachwytów, jak u ciebie. Duży plus za to, że nikt tam nie zbiera nieznajomych z ulicy (hue, hue), już samo to przydaje historii dużo realności, która jest jej mocną stroną. Mam też wrażenie (wrażenie, bo żeby się upewnić, musiałabym się wczytać – i to nie w środku nocy, jak ostatnio – i pogooglać słówka albo dostać polską wersję), że tam sporo fajnych rzeczy powiedziano o introwertyzmie (i ogólnie dobrze go przedstawiono) i że nikt nie proponował bohaterowi irytujących sposobów na "poradzenie sobie" z tą "przypadłością" :)

        Polubione przez 1 osoba

        • Aninreh pisze:

          Ja nie twierdzę żadną miarą, że jestem w 100% obiektywna (choć się starałam…). Mnie kupiło to, że nie ma tych wszystkich irytujących tropów z yaoiców, no i naprawdę fajnie właśnie podeszli do introwersji i wycofania społecznego. Raczej się nie odkocham jeszcze długo :D
          Mam nadzieję, że ktoś powalczy o licencję na Kikoeru :<

          Dzięki za opinię <3

          Polubienie

Skomentuj